Spis treści:
Po dwóch tygodniach wałęsania się po Filipinach wracamy do domu, ale jeszcze na zakończenie szybkie zwiedzanie Singapuru i jego największe atrakcje (nazwa miasta od sanskryckich słów: singa – lew i pura – miasto). Przed południem opuszczamy zatłoczone, zadymione filipińskie Cebu i po niespełna 4 godzinach wita nas sterylnie czyste, luksusowe miasto-państwo znajdujące się na południowym krańcu Półwyspu Malajskiego. Poniżej opis naszych 36 godzin w Mieście Lwa, które czasami jest zaczarowanym ogrodem, a czasami swoim futuryzmem przenosi nas w przyszłość.
Lądujemy (Singapore Changi Airport, linie SCOOT): 15/03/2019, godz. 16:20
Wylatujemy (Singapore Changi Airport, linie SCOOT): 17/03/2019, godz. 01:10
Nocleg: Jeśli szukasz ciekawej opcji noclegu w rozsądnej cenie to gorąco polecam GalaxyPods@Chinatown. Śpimy w kosmicznych kapsułach wyposażonych m.in. w telewizor, słuchawki, klimatyzację i regulację oświetlenia. Za noc ze śniadaniem (kawa, herbata, płatki, tosty na słodko) dla dwóch osób zapłaciliśmy 76 SGD (213 PLN). Można płacić kartą, ale w gotówce pobierany jest depozyt za kartę magnetyczną do kapsuły 10 SGD (28 PLN). W depozycie można zostawić też inną walutę np. dolary USD, my tak zrobiliśmy. Lokalizacja obiektu w sercu dzielnicy Chinatown jest świetna bo przy krótkim pobycie, takim jak nasz, z hostelu można spacerem dostać się do najważniejszych obiektów miasta. Po wymeldowaniu nasz bagaż możemy zostawić bezpłatnie i iść dalej zwiedzać miasto.
15/03/2019 – Pt
Lądujemy na lotnisku Singapur-Changi, które od kilku lat zdobywa tytuł najlepszego portu lotniczego na świecie i moim zdaniem zasłużenie. Co prawa nie byłam może na porażającej ilości lotnisk, ale to singapurskie póki co to dla mnie numer jeden. Pomimo swoich ogromnych rozmiarów lotnisko nie przytłacza. Komunikacja między terminalami działa bardzo sprawnie, a oznaczenia nie pozwalają się zgubić. Łazienki lśnią czystością, wszędzie bujna zieleń i spokojna, cicha muzyka w tle. Każdemu chyba od razu rzucą się w oczy dywany, dzięki którym hałas na korytarzach jest tłumiony, a wnętrza stają się przytulne. Spędziliśmy tutaj w sumie kilka godzin (raz międzylądowanie w drodze do Hongkongu i raz oczekiwanie na lot do Berlina) i za każdym razem nie mieliśmy problemu ze znalezieniem spokojnego, ustronnego miejsca, w którym można uciąć sobie drzemkę. Jednocześnie było blisko do kontaktu, łazienki oraz punktu czerpania wody.
Dojazd z lotniska do Chinatown
Jak przystało na najlepszy port lotniczy na świecie również dojazd do centrum miasta nie stanowi problemu. Mamy do wyboru kilka opcji, np. Airport Shuttle (25 min; 9 SGD – 26 PLN), Taxi (20-40 SGD ~ 60-120 PLN) albo najbardziej ekonomiczne rozwiązanie czyli Mass Rapid Transit (MRT) Train. Lotnisko jest świetnie oznaczone więc bez problemu odnajdziemy stację MRT. Najbliżej naszego noclegu znajduje się stacja Chinatown więc zieloną linią East West Line jedziemy dwa przystanki do Expo, a następnie przesiadamy się na niebieską linię Downtown Line do stacji Chinatown(ewentualnie można też zieloną linią do Tanah Merah i stamtąd do Raffles Place) – link do trasy w nagłówku. Przejazd zajmuje około godziny. Bilet kupujemy w biletomacie, niestety płatność tylko gotówką. Najpierw wybieramy trasę i potem płacimy za bilet – za naszą trasę 2,6 SGD (7,30 PLN). Jeśli będziemy korzystali jeszcze z komunikacji miejskiej to zachowajmy użyty bilet gdyż możemy doładować go ponownie przed kolejnym przejazdem. Wystarczy położyć go na specjalnej tacce w biletomacie i wybrać odpowiednią opcję. Warto z tego skorzystać gdyż każdy kupowany nowy bilet zawiera w sobie mały depozyt i nie ma sensu go tracić. Po wyjściu w metra wybieramy wyjście na Pagoda Street.
Zwiedzanie i atrakcje Singapuru
Docieramy przed 18 do naszego hostelu i szybko zostawiamy torby. Ruszamy na zwiedzanie Singapuru! Wykorzystując ostatnią godzinę, która pozostała do zachodu słońca, chcemy zobaczyć największe atrakcje miasta.
Jeśli jesteście głodni to koniecznie idźcie do jednego z tzw. food courtów lub hawker centres. To zadaszone hale z mnóstwem punktów gastronomicznych gdzie każdy znajdzie coś dla siebie i do tego w rozsądnej cenie. To zdecydowanie najlepsze miejsca żeby próbować lokalnej kuchni. Najbliższy hawker macie na sąsiedniej ulicy, tj. Smith Street i jest to Chinatown Complex Hawker, a 400 m dalej znajduje się kolejny – Maxwell Food Centre. Jeśli szukacie zwykłego sklepu spożywczego to na końcu Mosque Street jest mały 7-eleven (300 m od hostelu). Po drodze, między hostelem a hawkerami, warto się rozglądać gdyż mijamy Meczet Masjid Jamae, Świątynię hinduską Sri Mariamman Temple i Świątynię buddyjską Buddha Tooth Relic Temple.
Nie miałam wielkiego planu na zwiedzanie Singapuru, ale nawet bez niego warto pamiętać, że codziennie o 20:00, 21:00 i 22:00 (o 22:00 tylko w Pt i Sb) w zatoce Marina Bay odbywa się 15-minutowy, bardzo efektowny pokaz fontann, świateł i laserów w towarzystwie świetnej muzyki (Spectra – A Light And Water Show). My obserwowaliśmy go z promenady Marina Bay Waterfront Promenade, z punktu naprzeciwko wejścia do centrum handlowego Marina Bay Sands – o gdzieś TUTAJ.
Jeśli uda się Wam zobaczyć pokaz fontann o 20:00 to po jego zakończeniu przejdźcie do Gardens by the Bay. Tam o 20:45 czeka kolejny kilkunastominutowy pokaz światła i dźwięku tym razem z super drzewami w roli głównej – Garden Rhapsody (codziennie o 19:45 i 20:45). Po pokazie wracamy spacerem do hostelu – na dziś koniec zwiedzania i niesamowitych atrakcji Singapuru.
16/03/2019 – Sb
Dzisiaj mamy cały dzień na zwiedzanie miasta i kolejne atrakcje. Wymeldowujemy się z naszej kapsuły, zostawiamy plecaki (w hostelu za free) i ruszamy. Podążamy w kierunku ogrodów Gardens by the Bay, które chcemy zobaczyć w świetle dziennym. Po drodze odwiedzamy Buddha Tooth Relic Temple i Świątynię taoistyczną Thian Hock Keng Temple oraz food court Telok Ayer Market (charakterystyczna konstrukcja odcina się na tle sąsiadujących wieżowców). Dalej kierujemy się do Slifford Square, przechodzimy lobby The Fullerton Bay Hotel i promenadą dochodzimy do Parku Merliona z nieoficjalnym symbolem Singapuru czyli ponad 8,5 m rzeźbą lwa z rybim ogonem, z którego paszczy tryska woda. W parku mamy też mniejszą, dwumetrową rzeźbę, przedstawiającą lwiątko Merlion. Niestety podczas naszej wizyty duża rzeźba Merlion była zasłonięta z powodu prac remontowych, które miały trwać od 26 lutego do 6 maja 2019.
Spacerując dalej przechodzimy Jubilee Bridge dochodząc do charakterystycznego w formie kompleksu Esplanade – Theatres on the Bay. Budowla przypomina kontrowersyjny owoc duriana i zawiera w swych kopułach halę koncertową na 1600 os. (pod względem akustyki jedna z pięciu najlepszych na świecie) oraz mogący pomieścić 2 tys. widzów teatr. Kierując się w stronę Helix Bridge, mijamy trybuny po lewej stronie. Właśnie przechadzamy się ulicą, która jest torem wyścigowym Formuły 1, a to nie lada gratka dla fanów tego sportu.
Przechodzimy na drugi brzeg zatoki mostem w kształcie podwójnej helisy DNA (Helix Bridge), z którego platform można podziwiać Marina Bay. Dochodzimy do gmachu w kształcie kwiatu lotosu – to ArtScience Museum (10:00 – 19:00). Budynek dzięki swojej palczastej strukturze bywa również określany jako powitalna dłoń Singapuru. Część ekspozycji w muzeum jest dostępna bezpłatnie więc warto wejść do budynku chociażby z uwagi na jego niebanalną bryłę. My dodatkowo wybraliśmy jedną z płatnych wystaw, która w swojej interaktywnej formie zrobiła na nas duże wrażenie. Kontynuując spacer przechodzimy przez centrum handlowe Marina Bay Sands i kierujemy się do ogrodów. Centrum również robi wrażenie więc warto do niego zajrzeć. Mamy tutaj kanał wodny, po którym można… przepłynąć gondolą(!) oraz interaktywne Digital Light Canvas, które pięknie prezentuje się z wyższych pięter.
Gardens by the Bay
Kiedy dochodzimy do Gardens by the Bay (wstęp bezpłatny; 5:00 – 2:00) naszym celem są Flower Dome oraz Cloud Forest (bilet do obu obiektów 28 SGD, 79 PLN; do kasy nie było kolejki pomimo dużej ilości turystów; 9:00 – 21:00). Cena dosyć wysoka, ale jeśli ktoś lubi ogrody botaniczne, wszelkie szklarnie, palmiarnie itp. to dla niego must see i moim zdaniem warto! Szczególnie zachwyca Cloud Forest ze swoją bujną roślinnością oraz najwyższym na świecie wodospadem umieszczonym z zamkniętej przestrzeni.
Teraz pora na Supertree Grove za dnia i przejście OCBC Skyway, czyli kładką wijąca się miedzy super drzewami na wysokości 22 m (8 SGD, 23 PLN – bilet bez kolejki, ale trochę postaliśmy czekając na wejście do windy). Dodatkowo, jeśli ktoś chciałby podziwiać pokaz świateł w ogrodzie po zmroku z kładki to musi wziąć pod uwagę, że jest ona czynna od 9:00 do 21:00, a kasa biletowa jest zamykana o 20:00 i do tej godziny jest możliwe ostatnie wejście na kładkę.
W Gardens by the Bay znajduje się food court – Satay by the Bay więc jeśli spacer sprawi, że zrobicie się głodni warto tam zajrzeć (satay – malajsko/indonezyjski szaszłyk). My zjedliśmy tam obiad, a po nim znaleźliśmy przyjemną ławkę na dłuższą chwilę odpoczynku.
Przy okazji pobytu w ogrodach warto zainteresować się budową super drzew i sposobem wykorzystywania energii, wody i odpadów w całym kompleksie gdyż wszystko zostało tutaj dokładnie zaplanowane i tworzy spójny system gospodarowania zasobami. Informacje na ten temat są rozmieszczone w różnych punktach ogrodów więc nie trudno je znaleźć.
Najbardziej znane punkty widokowe
Na zakończenie chcieliśmy wjechać na taras widokowy w kształcie podkładu statku, który przykrywa trzy 55-piętrowe wieże hotelowe Marina Bay Sands (Sands SkyPark Observation Deck (23 SGD, 65 PLN; 9:30 – 22:00/23:00), ale w rezultacie zostawiliśmy to na naszą następną wizytę w Singapurze (sierpień 2019r.). Jeśli chodzi o punkty widokowe warto mieć również na uwadze Singapoure Flayer, czyli gigantyczne młyńskie koło będące najwyższą tego typu atrakcją na świecie 165 m (33 SGD, 93 PLN; 8:30 – 22:30).
Około 19:00 leniwie kończymy dzień kolejnego zwiedzania i niesamowitych atrakcji Singapuru. Wracamy metrem do stacji Chinatown. Przy okazji doładowujemy nasze bilety kwotą do opłacenia trasy na lotnisko i robimy małe zakupy przed wylotem.
Podsumowując, pierwszy kontakt z Singapurem okazał się bardzo udany. Miasta mnie przeważnie szybko przytłaczają i niesamowicie męczą. Przyjmuje je pokornie z całym ich bogactwem atrakcji, tłumem ludzi i hałasem, ale zazwyczaj po całym dniu zwiedzania, zadowoleniu towarzyszy również wyczerpanie i przeładowanie bodźcami. W przypadku Singapuru było zupełnie inaczej. Stałam wielokrotnie oczarowana roślinnością wplecioną w fasady budynków i z przyjemnością przystawałam na zielonych skwerach umiejętnie wkomponowanych pomiędzy szklane wieżowce. Wszystko harmonijne, przyjazne, spokojne i spójne.
Praktyczne informacje
- żeby jechać do Singapuru nie potrzebujemy wizy przy pobycie do 90 dni, należy wypełnić tylko karty wjazdowe, które powinniśmy dostać już na pokładzie samolotu.
- obowiązującą walutą jest dolar singapurski – w czasie naszego wyjazdu kurs wynosił 2,81 PLN za 1 SGD (płaciliśmy kartą Revolut i Pekao, która ma jeszcze lepszy przelicznik niż Revolut). Aktualny kurs do sprawdzenia, np. na Coinmill. Korzystam z tej strony przy każdym wyjeździe do sprawdzenia orientacyjnego kursu przy planowaniu wydatków.
- obowiązują cztery języki urzędowe: angielski, chiński (mandaryński), malajski, tamilski.
- miasto jest bardzo dobrze skomunikowane i prawie we wszystkie interesujące miejsca dojedziemy metrem, a system płatności za przejazdy nie wzbudza żadnych wątpliwości.
- w wielu miejscach zapłacimy kartą nawet na stoiskach z pamiątkami (Chinatown) oraz w niektórych food courtach (np. Satay by the Bay), ale już w hawkerze w dzielnicy indyjskiej nie było takiej opcji więc lepiej mieć przy sobie trochę gotówki.
- Singapur zakazami stoi więc pamiętajmy o nich gdyż na nieprzestrzeganie grożą surowe kary. Nie wolno na przykład jeść i pić w komunikacji publicznej, ani wnosić do niej duriana (to ten owoc o nieprzyjemnym zapachu), nie wolno żuć gumy. Jest tego trochę więc zainteresowani mogą zgłębić temat.
- w Singapurze mamy gniazdka typu brytyjskiego więc nie zapomnij odpowiedniej przejściówki.
- warto wiedzieć, że Singapur od kilku lat plasuje się na pierwszym miejscu jako najdroższe miasto świata (w tym roku razem z Paryżem i Hongkongiem), ale koszt pobytu dla zwykłego turysty nie jest wcale mocno wygórowany. Wstęp do atrakcji nie należy może do najtańszych, ale cena jest adekwatna do wysokiej jakości jaką prezentują odwiedzone przez nas miejsca.
Dodatkowe informacje
Jeśli kogoś interesuje historia Singapuru i jego fenomen to podrzucam dwa artykuły, które warto przeczytać żeby wiedzieć trochę więcej o tym miejscu i nie postrzegać go powierzchownie tylko przez pryzmat pięknych ogrodów i rzeźby lwa tryskającego wodą.
Dodatkowo poniżej mapa, na której oznaczyłam trasę naszego zwiedzania i atrakcje Singapuru, które widzieliśmy. Są tutaj trzy warstwy znaczników (listę obiektów możesz rozwinąć klikając ikonkę w lewym górnym rogu mapy):
- ważne obiekty, które mijaliśmy podczas spacerów,
- trasa spaceru z dnia 15/03/19,
- trasa spaceru z dnia 16/03/19.
Nasze poznawanie Singapuru było raczej spontaniczne niż wcześniej zaplanowane więc można spokojnie wyjść na miasto bez większego przygotowania. Obieramy tylko kurs na Marina Bay i Gardens by the Bay, a reszta dzieje się sama.
Bonus!
Bonus z d*** czyli krótka historia pewnej ławki w parku. Kiedy zrobiliśmy sobie przerwę na odpoczynek po obiedzie w Satay by the Bay na miejsce naszej małej sjesty wybraliśmy „pofalowaną” ławkę dokładnie TUTAJ. Leżymy, chillujemy, ba! pozwoliłam nawet Tarnasowi na drzemkę milcząc przez chwilę! Było miło aż do momentu kiedy do ławki stojącej 10 m od nas nie zaczęły schodzić tabuny ludzi. Ławka była dosyć interesująca bo z kawałka powyginanego drewna, ale żeby aż tak?! Tyle tutaj pięknych miejsc, ale ta ławka…? Tymczasem całe rodziny na niej siadały, robiły family photo, do tego doszło sporo selfie i zdjęć w stylu #podróżująceplecy. Obserwowaliśmy to dobre pół godziny. W końcu stwierdziliśmy, że trzeba się zbierać bo miejsce przestało być ciche i spokojne. Na odchodne, spontanicznie i dla zwały stwierdziłam, że skoro ta ławka jest tak niesamowita to ja też chcę na niej przysiąść. Akurat chwilowo zrobiło się pusto! Tym sposobem udawałam przez sekundę, że pozuję, w kolejnej sekundzie już mi się znudziło, a na samym końcu pokazałam swoją prawdziwą… chciałam napisać twarz, ale chyba jednak bardziej stopę! I tak powstało zdjęcie okrzyknięte przez Tarnasa zdjęciem wyjazdu. Mój wykop trwał sekundę więc nie wiem jako on to uchwycił! Po więcej zdjęć zapraszam do fotostory.
MAPA Z WAŻNYMI OBIEKTAMI
Po dwóch tygodniach wałęsania się po Filipinach wracamy do domu, ale jeszcze na zakończenie szybkie zwiedzanie Singapuru i jego największe atrakcje (nazwa miasta od sanskryckich słów: singa - lew i...
W Singapurze spędziliśmy tylko 1 dzień z kawałkiem, ale to wystarczyło, żeby poczuć futurystyczny klimat tego miejsca. Mieliśmy okazję podziwiać pokazy światła i dźwięku w zatoce Marina Bay oraz w...
o kilku dniach spędzonych w Hongkongu naszym kolejnym celem są Filipiny - na pierwszy ogień idzie wyspa Luzon. Z Hongkongu mamy bezpośrednie połączenia na kilka filipińskich wysp, ale my wybieramy...
Trekking wśród pól ryżowych niewątpliwie może zmęczyć więc lądujemy na wyspie Coron (Busuanga) z nadzieją na to, że znajdziemy tutaj kawałek rajskiej plaży dla siebie. W planie mamy kilka wycieczek...
Po rajskich plażach, gorących źródłach, „kosmicznym” planktonie i głośnym, dusznym Coron przyszła pora na Bohol. Tutaj będziemy odpoczywać na plaży i skuterem pozwiedzamy wyspę. Będzie sanktuarium małych ssaków z wyłupiastymi...
Dwu tygodniowy pobyt na czterech filipińskich wyspach w dosłownie fotograficznym skrócie. Na pierwszy ogień idzie wyspa Luzon, a na niej wulkan Pinatubo i tarasy ryżowe w okolicy Banaue. Potem przelatujemy...